Uwielbiam muffinki, odkąd tylko zaczęłam je piec. Niby to tylko babeczki, a jednak mają coś w sobie specjalnego. W tej chwili już nie pamiętam, co skłoniło mnie do zakupu pierwszych foremek muffinkowych. Pamiętam tylko, że moja pierwsza porcja muffinek wylądowała w papierowych papilotkach bez usztywnienia, w piekarniku powstała z tego jedna masa z papierkami w środku, wszystko się rozlało.
Na szczęście do muffinek z gruszkami podeszłam już w pełni profesjonalnie, żadnych wpadek nie było. Były natomiast zachwyty nad smakiem i urokiem tychże. A że przepis odkryłam jesienią (gdzieś na Wielkim Żarciu), kiedy sezon gruszkowy był w pełni, to często gościły na naszym stole. W tym momencie są moim (i Robala chyba też) numerem jeden na topliście muffinkowej, lepszych nie jadłam. A i nasza 14-miesięczna córka stała się ich wielbicielką (tylko w wersji bez czekolady), dopóki widzi je w pobliżu nie chce jeść nic innego.