Naszła mnie pewnego dnia ochota na coś sytego ale bez mięsa. Przyszło mi od razu do głowy, że może jakieś warzywa na patelnię, zawsze bowiem w zamrażalniku trzymamy z Klopsiulą zestaw ratunkowy w postaci mieszanki warzywnej do smażenia. A może jajka, sadzone, albo jajecznica.
Całkiem niedawno, w czasie gdy oboje studiowaliśmy, jajecznicę widywało się często. Była to potrawa pierwszego wyboru wśród współlokatorów, szczególnie po hucznych imprezach.
Tak, miałem ochotę na jajko, ale nie sadzone, nie gotowane i nie jajecznicę. I co tu począć?
Odgrzebałem przepis, z którego kiedyś korzystałem, w archiwum przepisów supermarketu Waitrose. Oryginalnie był to przepis na omlet z serem Caerphilly, groszkiem i fasolką. Z powodu braków w zaopatrzeniu przeszedł szybką modyfikację i adaptację do warunków polskich.