wtorek, 11 października 2011

Soczyste muffinki z gruszkami i czekoladą

Uwielbiam muffinki, odkąd tylko zaczęłam je piec. Niby to tylko babeczki, a jednak mają coś w sobie specjalnego. W tej chwili już nie pamiętam, co skłoniło mnie do zakupu pierwszych foremek muffinkowych. Pamiętam tylko, że moja pierwsza porcja muffinek wylądowała w papierowych papilotkach bez usztywnienia, w piekarniku powstała z tego jedna masa z papierkami w środku, wszystko się rozlało.
Na szczęście do muffinek z gruszkami podeszłam już w pełni profesjonalnie, żadnych wpadek nie było. Były natomiast zachwyty nad smakiem i urokiem tychże. A że przepis odkryłam jesienią (gdzieś na Wielkim Żarciu), kiedy sezon gruszkowy był w pełni, to często gościły na naszym stole. W tym momencie są moim (i Robala chyba też) numerem jeden na topliście muffinkowej, lepszych nie jadłam. A i nasza 14-miesięczna córka stała się ich wielbicielką (tylko w wersji bez czekolady), dopóki widzi je w pobliżu nie chce jeść nic innego.



Zabieramy się do pracy. Przygotujmy:
2-3 duże, twarde gruszki (najczęściej używam odmiany Konferencji)
sok z cytryny do polania obranych gruszek
2 jajka
3/4 szklanki cukru pudru,
ekstrakt waniliowy,
3/4 szklanki maślanki
75 ml oleju
1 3/4 szklanki mąki
3 łyżeczki proszku do pieczenia
100 g czekolady (używam Herbe Sahne)



Czekoladę kroimy w kostkę, wielkość dowolna, wg osobistych preferencji. Moja ulubiona Herbe Sahne kroi się bardzo łatwo, w przeciwieństwie do innych gorzkich czekolad.
Mąkę przesiewamy razem z proszkiem do pieczenia.
Ubijamy pianę z białek, jak będzie sztywna dodajemy powoli cukier, cały czas ubijając, na koniec dodajemy żółtka. Gdy mikser ubija jajka obieramy i kroimy w kostkę gruszki, pokrojone skrapiamy sokiem z cytryny, aby nie zmieniły koloru.
Do ubitych na pianę jaj dolewamy powoli olej i maślankę, miksując na wolnych obrotach. Teraz czas na dosypanie mąki i delikatne jej wymieszanie z masą. Na koniec dodajemy gruszki, czekoladę i łyżeczkę ekstraktu waniliowego i również delikatnie mieszamy.

 
Piekarnik nagrzewamy do 200 stopni.
Blachę do muffinek wykładamy papilotkami, nakładamy do nich ciasto mniej więcej do 3/4 wysokości. Pieczemy ok. 25 minut, aż babeczki się ładnie zarumienią. Po upieczeniu studzimy, na zimno ciasto lepiej odchodzi od papierków. Potem obserwujemy, jak szybko muffinki znikają z talerza. Nie spotkałam jeszcze osoby, która spróbowałaby tego smaku i nie chciała więcej, więcej, więcej...;)

4 komentarze:

  1. Wyglądają wyjątkowo smakowicie:) Tych jeszcze u Ciebie nie próbowałam. Kusisz Klopsiulu kusisz:)!

    OdpowiedzUsuń
  2. Filoarte, zdecydowanie warto spróbować! W takim razie trzeba to nadrobić, zapraszam do nas na muffinki :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Muffinki puszyste, "soczyste", nie za słodkie, smakowite - dziękuję za świetny przepis!

    OdpowiedzUsuń