Dość nietypowe dla naszej rodzimej kuchni zestawienie - ryba i boczek. Nie bardzo nadaje się na tradycyjnie katolickie piątkowo-postne "powstrzymywanie się od spożycia pokarmów mięsnych" jak mawiają z ambony. Niemniej połączenie udane. A w dodatku ta szałwia. Problemem było jedynie to, że w oryginalnym przepisie od Waitrose za rybę robiła makrela, którą u nas bardzo ciężko zdobyć w formie świeżego fileta.
Dlatego sięgnąłem po okonia. Ryba bardzo smaczna, aczkolwiek oścista, jednak w procesie pieczenia ości okonia kruszeją i nie stanowią już przeszkody w jedzeniu. No i ta szałwia :)
Składniki:
+ Sporych rozmiarów okonie
+ Boczek w cienkich plastrach
+ Liście szałwii
+ Oliwa
+ Sól, pieprz
Przepis z makrelami mówił o filetowaniu. I tak też zrobiłem z okoniami. Przyznam, że bez odpowiedniego noża i bez odpowiedniej wprawy przypominało to drogę przez mękę. Polecam doskonały filmik na Youtube o tym, jak należy filetować okonie. Naprawdę gorąco polecam.
Mięso okonia po filetowaniu jest niesamowicie delikatne, wręcz rozpływa się w dłoniach. Nijak nie ma to odniesienia do popularnego przekonania, że okoń to ryba śmieciowa, kłująca i oścista. Pod rzędem kolców i dużych twardych łusek kryje się naprawdę pyszne mięsko.
Każdy filet przyprawiamy solą i pieprzem, oraz odrobiną oliwy i kładziemy po jednym liściu szałwii. Następnie filety owijamy cienkimi plastrami boczku.
Dno naczynia do pieczenia skrapiamy obficie oliwą. Ja posłużyłem się płaską blachą, wyłożoną folią aluminiową. Niestety lepszego "naczynia" nie znalazłem w mojej maleńkiej kuchni.
Piekarnik rozgrzewamy do 220 stopni przed włożeniem ryb.
Pieczemy 15 minut. A następnie podajemy.
Szałwia, boczek, ryba. Połączenie niespodziewane i niespodziewanie udane. Nie wierzyłem dopóki nie spróbowałem.
Na koniec chciałbym jeszcze raz polecić filetowanie i pieczenie okoni. Tak przygotowane są naprawdę smakowite.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz