poniedziałek, 7 lutego 2011

Kiełki na ostro

Można śmiało powiedzieć, że tradycyjna kuchnia koreańska przystawkami stoi. Główne dania nadal pozostają głównymi, tak jak głównymi bohaterami komedii Moliere'a byli arystokraci, ale najwięcej do powiedzenia zwykle miewali służący, czyli przystawki.
Dzisiejszy wpis nie będzie wprawdzie o głównej przystawce koreańskiego menu - kimchi, jednak dość mocno otrę się o ten temat prezentując sałatkę z kiełków sojowych na ostro. Powiedzmy: "kiełki a'la kimchi".







Pozwolę sobie wrócić nieco do wstępu i roli przystawek w kuchni koreańskiej. Podczas jednej z kolacji, w jakich miałem okazję uczestniczyć zrobiłem te oto zdjęcie. A na nim małe uniwersum przystawek, z których każde mogłoby pretendować do roli mini-dania.


Jako że był to tradycyjny koreański grill, daniami głównymi były grillowany boczek i grillowana wołowina, które całkiem zniknęły w gąszczu dodatków. Ale do rzeczy...

Przepis podesłał mi najpierw znajomy - Munseok Kim zwany przez polskich kolegów Muńkiem, a potem jeszcze skonfrontowałem z przepisami na koreańskich blogach, a w końcu trafiłem na bloga Misangju.

Kiełki wyhodowałem sam z ziaren soi, posługując się domową kiełkownicą. Dość trudno zdobyć kiełki sojowe, na pewno trudniej niż nasiona, dużo łatwiej o kiełki fasoli mung, które nawiasem mówiąc również się nadają, chociaż Koreańczycy raczej ich nie stosują. Kiełki sojowe należy gotować 15-20 minut. Inne popularne kiełki się albo blanszuje, albo podaje jedynie przepłukane wodą. Kiełki soi należą do tych nielicznych wyjątków, w których konieczne jest gotowanie.


Teraz czas na sos. Składniki:
  • ząbek czosnku
  • cebulka dymka
  • ostra papryczka
  • ostra papryka w proszku
  • łyżka sosu sojowego
  • łyżka oleju sezamowego
  • łyżeczka sosu rybnego (ludzi różnie reagują na ten sos, ale mnie się wydaje, że to właśnie on odpowiada za unikalny smak kimczi)
  • sól
  • sezam w ziarnach
Wyciskamy czosnek, cebulkę drobno siekamy, również drobno siekamy papryczkę.


Zalewamy to sosem sojowym, olejem sezamowym i sosem rybnym. Dorzucamy sproszkowanej papryki i dosalamy (grubą szczyptą soli - musi być słone). Dosypujemy sezam w ziarnach i mieszamy. 
Na sam koniec wystarczy tę zaprawę wymieszać z kiełkami. Muniek radzi, by zrobić to rękami. Posłuchałem, papryczka parzy nie tylko przełyk, poza tym po takim mieszaniu trzeba mocno uważać na własne ręce: potarcie okolic oka, nosa czy innego wrażliwego miejsca może wnet okazać się bardzo nieprzyjemne.



Gotowe! Namiastka kimczi w polskim domu bez większego wysiłku.



Smacznego.

3 komentarze:

  1. A na tym zdjęciu z przystawkami na samym środku stoi butelka soju! ^^ :D

    Jako wielka miłośniczka dram koreańskich, które zaowacowały pasją do kuchni koreańskiej, bardzo Ci dziękuje za ten dział :D

    Agnieszka

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja lubię te, które dzieją się około naszego średniowiecza-renesansu.

    Koreańczycy piją sporo soju i - co u nas jest nie do zaakceptowania - na ciepło. Za to piwo podają zawsze przyjemnie schłodzone. I te parujące kufle z suchym lodem :) rozmarzyłem się.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja w Korei nie byłam :( ale im więcej dram oglądam tym bardziej zbiera się we mnie chęć na taką podróż.
    Tymczasem, odkladając fundusze, kompletuje koreańskie składniki w sklepach online, regularnie sledze blog kulinarny Maangchi, pelen koreańskich przepisów, a co zobacze w dramie, chce ugotować :) Ot, taka niamiastka dalekiej podróży :)
    Soju piłam i cieple i zimne :) I tak mam wrażenie ze jest lepsze niż nasza wodka ^^
    Pozdrawiam serdecznie!

    Aga

    OdpowiedzUsuń