Dzisiejszy wpis nie będzie wprawdzie o głównej przystawce koreańskiego menu - kimchi, jednak dość mocno otrę się o ten temat prezentując sałatkę z kiełków sojowych na ostro. Powiedzmy: "kiełki a'la kimchi".
Pozwolę sobie wrócić nieco do wstępu i roli przystawek w kuchni koreańskiej. Podczas jednej z kolacji, w jakich miałem okazję uczestniczyć zrobiłem te oto zdjęcie. A na nim małe uniwersum przystawek, z których każde mogłoby pretendować do roli mini-dania.
Jako że był to tradycyjny koreański grill, daniami głównymi były grillowany boczek i grillowana wołowina, które całkiem zniknęły w gąszczu dodatków. Ale do rzeczy...
Przepis podesłał mi najpierw znajomy - Munseok Kim zwany przez polskich kolegów Muńkiem, a potem jeszcze skonfrontowałem z przepisami na koreańskich blogach, a w końcu trafiłem na bloga Misangju.
Kiełki wyhodowałem sam z ziaren soi, posługując się domową kiełkownicą. Dość trudno zdobyć kiełki sojowe, na pewno trudniej niż nasiona, dużo łatwiej o kiełki fasoli mung, które nawiasem mówiąc również się nadają, chociaż Koreańczycy raczej ich nie stosują. Kiełki sojowe należy gotować 15-20 minut. Inne popularne kiełki się albo blanszuje, albo podaje jedynie przepłukane wodą. Kiełki soi należą do tych nielicznych wyjątków, w których konieczne jest gotowanie.
Teraz czas na sos. Składniki:
- ząbek czosnku
- cebulka dymka
- ostra papryczka
- ostra papryka w proszku
- łyżka sosu sojowego
- łyżka oleju sezamowego
- łyżeczka sosu rybnego (ludzi różnie reagują na ten sos, ale mnie się wydaje, że to właśnie on odpowiada za unikalny smak kimczi)
- sól
- sezam w ziarnach
Zalewamy to sosem sojowym, olejem sezamowym i sosem rybnym. Dorzucamy sproszkowanej papryki i dosalamy (grubą szczyptą soli - musi być słone). Dosypujemy sezam w ziarnach i mieszamy.
Na sam koniec wystarczy tę zaprawę wymieszać z kiełkami. Muniek radzi, by zrobić to rękami. Posłuchałem, papryczka parzy nie tylko przełyk, poza tym po takim mieszaniu trzeba mocno uważać na własne ręce: potarcie okolic oka, nosa czy innego wrażliwego miejsca może wnet okazać się bardzo nieprzyjemne.
Gotowe! Namiastka kimczi w polskim domu bez większego wysiłku.
Smacznego.
A na tym zdjęciu z przystawkami na samym środku stoi butelka soju! ^^ :D
OdpowiedzUsuńJako wielka miłośniczka dram koreańskich, które zaowacowały pasją do kuchni koreańskiej, bardzo Ci dziękuje za ten dział :D
Agnieszka
Ja lubię te, które dzieją się około naszego średniowiecza-renesansu.
OdpowiedzUsuńKoreańczycy piją sporo soju i - co u nas jest nie do zaakceptowania - na ciepło. Za to piwo podają zawsze przyjemnie schłodzone. I te parujące kufle z suchym lodem :) rozmarzyłem się.
Ja w Korei nie byłam :( ale im więcej dram oglądam tym bardziej zbiera się we mnie chęć na taką podróż.
OdpowiedzUsuńTymczasem, odkladając fundusze, kompletuje koreańskie składniki w sklepach online, regularnie sledze blog kulinarny Maangchi, pelen koreańskich przepisów, a co zobacze w dramie, chce ugotować :) Ot, taka niamiastka dalekiej podróży :)
Soju piłam i cieple i zimne :) I tak mam wrażenie ze jest lepsze niż nasza wodka ^^
Pozdrawiam serdecznie!
Aga