piątek, 9 grudnia 2011

Stefanka vel Miodownik

Przepis na to ciasto znajduje się na pierwszej stronie mojego zeszytu z przepisami, bo to jedno z moich ulubionych ciast. Piekę je jednak tylko kilka razy do roku, aby się zanadto nie przejadło. Poza tym przepis ten jest przyjazny dla osób mających mało czasu, bo pracę nad nim można rozłożyć w czasie. Placki z ciasta można po upieczeniu zapakować w folię, by się nie zeschły, i odłożyć najlepiej w chłodne miejsce (nie musi to być lodówka), na kilka dni. Ciasto przekładamy minimum jeden dzień przed planowaną konsumpcją, żeby placki wystarczająco nasiąkły masą.






Na ciasto przygotujmy:
2 szklanki mąki
1 jajo
1/4 szklanki cukru
100g rozpuszczonego masła
2 łyżki miodu
1 łyżeczka sody
2,5 łyżki mleka



Przygotowujemy okrągłą tortownicę (ja używam takiej o średnicy 22 cm), wykładamy papierem do pieczenia lub smarujemy tłuszczem.Piekarnik nastawiamy na 180 stopni.

Mąkę z sodą przesiewamy do dużej miski, dodajemy cukier, jaja, masło, miód i mleko i wszystko razem dokładnie mieszamy. Zagniatamy ciasto, jeśli się lepi do rąk, to dodajemy trochę mąki. Gdy ciasto będzie miało jednolitą konsystencję dzielimy je na 4 części. Pierwszy kawałek ciasta wałkujemy i wykładamy nim dno tortownicy, a następnie pieczemy ok 15 minut do lekkiego zarumienienia. Powtarzamy to samo z pozostałymi trzema kawałkami ciasta. Jeśli ciasto za bardzo się lepi i ciężko wałkuje, można je przed wałkowaniem schłodzić w lodówce. Placki z ciasta studzimy, ciepłych nie przekładamy.



Teraz kolej na masę do przełożenia, wykonanie jej jest dwuetapowe. Najpierw gotujemy budyń, który po wychłodzeniu miksujemy z masłem. Jeśli chcemy przygotować ciasto jednego dnia, to warto masę zacząć robić przed pieczeniem ciasta, gdyż budyń musi się porządnie schłodzić.

 Masa:
1 szklanka mleka
1/2 szklanki cukru
1/2 cukru waniliowego (ok 2 łyżeczki)

1 łyżka mąki ziemniaczanej
1 łyżka mąki pszennej
1/2 szklanki mleka

100g masła



Szklankę mleka, cukier i cukier waniliowy gotujemy w garnku. W międzyczasie obie mąki i mleko roztrzepujemy na jednolity płyn. Kiedy mleko z cukrem się zagotuje, zmniejszamy ogień pod garnkiem wlewamy mąkę z  mlekiem i dokładnie mieszamy, aby nie było grudek (z reguły używam do tego trzepaczki). Zdejmujemy z ognia, odstawiamy do wystudzenia, najlepiej w chłodne miejsce (w zimie wystawiam garnek na balkon). Studzę budyń w przykrytym garnku, spowalnia to niestety jego ochładzanie, ale zapobiega powstawaniu "skórki" którą potem ciężko rozmiksować i w masie zostaną grudki.
Kiedy budyń jest bardzo zimny (najlepiej w temperaturze lodówkowej, miksujemy go z miękkim masłem. I na tym etapie zdarzają się problemy. Jeśli budyń będzie zbyt ciepły, to jest większe ryzyko, że masa się zważy (na pocieszenie dodam, że zważona masa nie wpływa raczej na smak ciasta, to bardziej kwestia estetyki - ładniej wygląda jednolita masa). Najczęściej najpierw mikserem rozbijam masło, po czym dodaję po trochu zimny budyń, pilnując aby masło nadążyło go wchłaniać tworząc jednolitą konsystencję.
Tak przygotowaną masę dzielimy na trzy części i przekładamy wcześniej upieczone placki.



Na koniec zostaje udekorowanie ciasta czekoladą. Jak najbardziej powinna być to prawdziwa czekolada, w tym wypadku "Jedyna" Wedla, tabliczka 100g rozpuszczona z łyżką masła w kąpieli wodnej.
Rozpuszczoną czekoladę rozsmarowujemy na cieście i gotowe :)



Teraz odstawiamy ciasto w miejsce, gdzie nie będzie kusiło swoim widokiem, najlepiej na dobę (oby nie było to zbyt wilgotne miejsce). A przynajmniej na noc, dla tych najbardziej niecierpliwych ;) Placki powinny nabrać wilgoci od masy na tyle, by ciasto łatwo się kroiło. Ciasto nadaje się do jedzenia palcami, nie powinno się rozpadać.
Wydaje mi się, że z tym ciastem jest trochę jak z piernikami, 2-3 dni powinno kruszeć dla idealnego smaku.

4 komentarze:

  1. Właśnie skończyłam piec to cudo:) zrobiłam na dużą blaszkę prostokątną, podwoiłam składniki. moja wersja tego ciasta to placek-budyń-placek-masa krówkowa o smaku truflowym-placek-budyń-placek-masa krówkowa:) efekt końcowy zapewne bombowy się okaże:) co do smaku dam znać jutro:D bo dopiero będzie konsumowane chyba, że moje łakomczuchy nie wytrzymają;) pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Robię to właśnie.

    OdpowiedzUsuń